Dominika i Artur - 17.07.2010 - Toszek

To pierwsza i ostatnia w tym roku para z którą umowę na ślub podpisywałam drogą mailową , nie widziałam ich ani razu wcześniej, nawet na zdjęciu. Z dużym niepokojem jechałam, tym bardziej , że dzień wcześniej balowałam na ślubie kuzyna w Opolu i trochę się zasiedziałam. Byłam niewyspana. Kiedy podjechałam pod dom i weszłam do środka szybko udzieliła mi się atmosfera tam panująca. Spokój, radość, niezwykła i pozytywna energia! Bardzo szybko zapomniałam o łóżku i wzięłam się do pracy. Cały ten dzień niczym dobry film akcji trzymał ciągle w napięciu. Najgorętsza sobota w tym roku - co najmniej 37 stopni w słońcu...Na szczęście w samochodzie i w domu Dominiki była klimatyzacja, a mimo to pot lal się strumieniami. Nie ma nic gorszego od łapania chwil w kadrze z bardzo niekomfortowym uczuciem jakie dają krople spływające po nosie i powiekach a potem pieczenie i słony smak.Mokre plamy na ubraniu , szczególnie na krzesłach i fotelach....na samą myśl cieszę się, że ten skwar wreszcie minął i mamy piękną jesień! Zarówno ślub jak i wesele odbyło się w Toszku. Z kościoła piechotą pod górę doszliśmy do zamku, bo to tu właśnie miała miejsce zabawa weselna. Tu okazało się, że na sali nie ma klimatyzacji więc już wiedziałam, że nie będzie łatwo:) Gdy tylko znalazłam wolny moment pobiegłam do WC i tam korzystając z umywalki zrobiłam sobie szybki prysznic pod kranem, po czym kilka razy jeszcze wracałam. Zimna woda działała niezwykle kojąco. Po zapoznaniu się z "obsługą muzyczną" ( www.imprez.org ) wiedzialam od razu, że to będzie impreza inna od wszystkich i nie pomyliłam się. Już po pierwszym tańcu Pary Młodej Tomek zagrzewał wszystkich gości do wspólnej zabawy, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie! W jaki sposób zaraz sami zobaczycie na zdjęciach. W przerwach pogrywał z tego co pamiętam kuzyn jednej ze stron wraz z kolegami. Tworzyli razem niesamowity nastrój. Jak się dowiem szczegółów na ich temat to na pewno napiszę:) To dopiero początek....Kiedy zbliżał się wieczór pojawiły się chmury , wiedzialam że na 100% będzie padać i tak też było...z tą jedną różnicą że nie padało a lalo jak z cebra! Takiej burzy, chmur i błyskawic nie widziałam w całym tym roku. Po raz pierwszy prąd wysiadł kolo 21.00 a po ok. 20-stu minutach wszystko wróciło do normy. Za drugim razem ciemność zapadła po 23.00 i tym razem już na długo. A za murami wciąż lało i lało...